niedziela, 2 października 2016

Chori Chori


Reżyseria - Milan Luthria
Produkcja - Lalit Kapoor, Raju Narula
Muzyka - Sajid - Wajid


Ranbir Malhotra - Ajay Devgan
Khushi - Rani Mukherjee
Pooja - Sonali Bendre
Beeji - Kamini Kaushal
pani Malhotra - Smita Jaykar








Chori Chori - komedia romantyczna, wydana 1 sierpnia 2003 roku. Film inspirowany jest Hollywoodzkim filmem Housesitter z 1992 roku. Przyznam że wersja z Hollywood w ogóle nie zachęca mnie do obejrzenia i raczej po nią nie sięgnę. Mam wrażenie że film okazałby się o wiele gorszy niż Chori Chori, który bardzo lubię. Fabuła jest bardzo ciekawa i bardzo dobrze przedstawiona. W filmie nie brakuje humoru, dlatego lubię czasem po niego sięgnąć. Jednak myślę że największym plusem produkcji jest Rani, która była świetna, a zarazem to ona wprowadzała tyle śmiechu. 



Seans zleciał mi dość szybko, nie ma scen które jakoś specjalnie by się dłużyły. Co jest też ważne oglądało się przyjemnie i z zaciekawieniem, no i oczywiście z częstym śmiechem. Jednak nie brakuje też paru minusów. Między bohaterami nie widać chemii, jakby to gdzieś uleciało między ujęciami. I tak jak ukazano zakochanie się głównej bohaterki, tak miłość Ajaya wzieła się znikąd. Zaskoczeniem dla mnie był też rok produkcji filmu, gdyż nie powiedziałabym że jest on z 2003 roku. Filmy z tamtego okresu miewały lepszą jakość, a w Chori Chori tego nie ma niestety. Aczkolwiek nie jest to jakiś duży minus i z czasem przestaje się już zwracać na to uwagę. 



Rani była świetna jak zawsze. Pasują jej takie role lekko zakręconych dziewczyn. Zdecydowanie ona skupiała na sobie uwagę. Ajay zagrał dobrze, ale wciąż do końca nie jestem do niego przekonana. Czasem był lekko irytujący. Dość dużą rolę jak na 'występ gościnny' miała Sonali Bendre. Nie była to wymagająca rola, więc nie było szans na wykazanie się. Jednak całościowa Sonali wypadła dobrze. 



Soundtrack nie zachwyca, ale jest kilka naprawdę dobrych piosenek. Najbardziej podoba mi się Tu Mere Saamne. Całkiem fajna jest też Mehndi Mehndi. Bardzo ładne są Aate Aate i Kehna Hai. Obie są naprawdę śliczne. Przyjemnie się też słucha, tak pozytywnej piosenki jak Ruthe Yaar Nu. Ma też świetne video :D



Khushi to młoda i energiczna dziewczyna, natomiast Ranbir to architekt, poważny choć mający głowę w chmurach. Jest zakochany w Pooji, dla niej buduje piękny dom w Shimla. Jednak dziewczyna odrzuca go, ten załamany wraca do pracy w Delhi. Podczas pewnego przyjęcia poznaje Khushi, której opowiada o budowanym domu i marzeniach które legły w gruzach. 

Wkrótce Khushi traci pracę i mieszkanie. Nie mając gdzie się podziać, postanawia udać się do Shimla, aby tam na razie zamieszkać w domu, wspomnianym przez Ranbira.


Na miejscu przedstawia się jako narzeczona Ranbira, co wzbudza ciekawość Pooji. Wkrótce niefortunnie trafia także na rodzine Ranbira, którzy od razu są nią oczarowani. Jednak kiedy Ranbir odkrywa nieproszonego gościa w swoim domu wpada we wściekłość. Kiedy zauważa zazdrość Pooji, postanawia jednak dalej udawać narzeczonego Khushi.








Piosenki:

1.Chori Chori
2.Tu Mere Saamne
3.Mehndi Mehndi
4.Ruthe Yaar Nu
5.Aate Aate
6.Kehna Hai




3 komentarze:

  1. Film oglądałam już jakiś czas temu i wspominam go bardzo miło. Rani jak zwykle była świetna, a do Ajay'a to zawsze podchodzę z dystansem, szczególnie w takich mało wymagających rolach. Jemu po prostu brakuje trochę uroku osobistego i kiedy nie może zachwycać ciężkimi rolami i dobrą grą aktorską to jest taki... nijaki ;P
    Soundtrack jakoś specjalnie nie zapadł mi w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem dość neutralna co do tego filmu. Niby był całkiem w porządku, ale nic więcej nie mogę powiedzieć na jego temat. Rani wypadła świetnie, za to Ajay strasznie mnie irytował. A do tego po między nimi nie było choćby najmniejszej iskierki chemii. Soundtrack mnie nie powalił, jedynie Tu Mere Saamne zapadła mi w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, czy to przez historię, czy dzięki Rani (pewnie z obu powodów), ale baaardzo lubię ten film. Zawsze ogląda mi się go lekko i przyjemnie. Ma w sobie to coś. Jedynym minusem chyba jest muzyka, która nie bardzo wpadła mi w ucho.

    OdpowiedzUsuń